Obiecałam że będzie i jest, beznadziejny moim zdaniem, ale jest
Issa
Obudziłam
się w wyśmienitym humorze. Edward poprosił mnie o rękę, przypomniałam sobie i
zaczęłam krzyczeć. Do pokoju wpadła cała rodzinka bez Esme i Carlisla, ale
razem z Heidi i Jane, pytając czy nic mi nie jest. Pokręciłam głową i
podłożyłam im dłoń z pierścionkiem pod nos. Zaczęły piszczeć i gratulować.
Chłopcy mnie przytulili a Edward został klepnięty po plecach przez miśka i
Jazza. Dziewczyny wygonły chłopaków z mojej sypialni i zaczęły ze mną rozmawiać
o weselu. Uznałyśmy, że poczekamy aż nasze dzieci się urodzą i dopiero wtedy
odbędzie się nasze wesele. Okazało się, że Santiago przyjechał w czasie kiedy
ja spałam kazał mnie pozdrowić i zwiał. Po kilku godzinkach uznałam, że jestem
strasznie głodna, ale najpierw się wykąpię i przebiorę. Po długiej i
odprężającej kąpieli przebrałam się w czarne rurki oraz bluzę, która sięgała mi
przed kolano i zakrywała lekko już zaokrąglony brzuszek .
Do tego doszły fajne buty w kwiaty i gotowe. Zeszłam na dół uznając, że wygląda
to nawet nieźle. Poszłam do kuchni i zabrałam się za robienie naleśników,
miałam wielką ochotę na dżem i bitą śmietanę. Mhm… Pycha. Ubiłam śmietanę,
wyciągnęłam dżem i gotowe. Szybciutko zjadłam zabierając do salonu dwa talerze
naładowane naleśnikami. W salonie siedziała Alice i Rose razem z Heidi i Jane,
ciężarne dostały ode mnie naleśniki. Chłopcy wyparowali. Uznałam, że pewnie są
na polowaniu, ale wolałam podpytać dziewczyn.
-Hej, gdzie poszli chłopcy ? Chyba nie wyparowali. –powiedziałam sarkastycznie.
-Poszli na zakupy- powiedziała Heidi jakby to było coś oczywistego, ale zaraz, zaraz… Chłopcy i zakupy ? To się kupy nie trzyma. CHŁOPCY NIGDY SAMI NIE CHODZĄ NA ZAKUPY.
-Jak to poszli na zakupy ?
-Normalnie, wpadł Damon ogarnął, że wychodzisz za mąż za Edwarda i wyciągnął ich na zakupy. –tym razem odpowiedzi udzieliła Alice, która właśnie skończyła jeść- Dziękuję, było przepyszne.
-O nie. Nie, nie, nie.- dziewczyny się na mnie patrzyły z pytaniem w oczach a ja tylko pokręciłam głową i pobiegłam po telefon. Był w mojej sypialni, zbiegłam na dół wykręcając numer przyjaciela. Odebrał po trzecim sygnale.
-Hej Bells.
-Damon do jasnej cholery jeżeli któremukolwiek z chłopaków coś się stanie własnoręcznie Cię zabiję, zrozumiałeś ?!?!
-Ej spokojnie, za kogo ty mnie masz? –powiedział udając niewiniątko.
-Za chłopaka, który mówił jeszcze miesiąc temu, że zabije faceta przez którego tak się zachowywałam- zaczęłam krzyczeć- za faceta który jest zbyt niecierpliwy i umie dać komuś porządnie popalić, oraz za faceta, który się o mnie martwił i jestem dla niego jak siostra. Za chłopaka, który chociaż udaje, że nic go nie obchodzi rodzina, tak naprawdę się o nich martwi. –powiedziałam już spokojniej.
-No nie przesadzaj, przecież go nie zabiję- powiedział wkurzony.
-Gdzie ich wywiozłeś?
-Muszę ?
-Tak.
-Jesteśmy w fabryce jakieś pięć kilometrów od waszego domu. Nic im nie zrobiłem, tylko przesłuchałem i troszeczkę poturbowałem, ale tak tylko, tylko. –powiedział i wiedziałam, że mówiąc to się uśmiecha.
-Zaraz będę, tylko przyjedziesz do mnie do domu to się policzymy.
-Juuuuuż się boję-powiedział sarkastycznie.
-Powinieneś, bo nie będę Ci dawała fory. Zaraz będę. Papa.
-Pa-powiedział smutny, znałam go więc wiedziałam, że jego smutek oznacza to że zabieram mu zabawki, a nie dlatego, że się mnie boi.
-Dziewczyny ruszać tyłki do aut, trzeba zabrać chłopaków, raz, raz.
Wsiadłyśmy do samochodów i pojechałyśmy do fabryki. Naszym tempem jazdy byłyśmy tam w dziesięć minut. Była to opuszczona, obskurna fabryka w której nie było żadnych śladów życia oprócz koców, więc musieli tu kiedyś mieszkać bezdomni. Weszłam do pierwszego pomieszczenia, farba ze ścian odłaziła płatami, podłoga była wylana z betonu, były tu dwa całkiem wybite okna. W kącie pomieszczenia stała jedna osoba. Trzy siedziały podpierając się ścianą, rozmawiali. Podeszłam trochę, na tyle, aby zobaczyć że stojącą osobą jest Damon, a reszta podpiera ściany. Podbiegłam do Edwarda i przytuliłam się do niego.
-Damon ty idioto! Jeszcze byś im coś zrobił. Do jasnej cholery! –dziecko w moim brzuchu lekko się poruszyło zadając mi minimalny ból, tylko się skrzywiłam i położyłam dłoń na brzuchu.- Spokojnie maluszku mama jest z tobą- powiedziałam czule uśmiechając się do mojego brzuszka. Damon popatrzył na mnie ze zdziwieniem i nagle jego wzrok się zmienił i wiedziałam, że wszystko zrozumiał, znał moje dary i wiedział o moich możliwościach. Wysunęłam się z uścisku Eda i podbiegłam do Damona skacząc na niego, żeby się przytulić.
-Dawno Cię nie widziałam idioto.
-Ja ciebie też Belluś.- Warknęłam słysząc zdrobnienie, nienawidziłam jak mnie tak nazywał. Walnęłam go moooooocno w łeb, troszeczkę go zabolało.
-Za co to ?
-Za miłość do ojczyzny i chęć do życia.- powiedziałam sarkastycznie- Miałeś mnie tak nie nazywać, a poza tym mogłeś im coś zrobić.
-No bez przesady wiem, że gościa kochasz. Nie zrobiłbym Ci tego.
-Dziękuję. –pocałowałam go w policzek.
-Lecimy do domku, jestem głodna !!!!! –Krzyknęłam, wszyscy się zaśmiali a ja razem z nimi. Wsiedliśmy do aut i pojechaliśmy do domu. Szybko wbiegłam do środka zdjęłam płaszczyk, który miałam na sobie i poleciałam do kuchni. Zrobiłam jajecznicę. Podzieliłam na cztery i zawołałam dziewczyny oraz Damona. Dziewczyny zeszły i zjadły, a Damona nadal nie było.
-Damon, bo zjem twoją porcję jajecznicy, i to twojej ulubionej.
-Nie, tylko nie jajecznica, muszę Cię uratować!!!
-A potem zjeść ??
-No ba. -Wsunął szybciutko jajecznicę i poszedł do swojego pokoju. Alice uznała, że Damon nie ma ciuchów, więc trzeba się wybrać na zakupy i każdy ma z nami jechać. Uznaliśmy, że powoli zaczniemy też robić pokoje dla naszych dzieci i zrobimy też pokój dla dziecka Esme, tak żeby miała niespodziankę jak wróci. Pojechaliśmy czterema samochodami (Heidi i Jane jechały z Damonem). Edward prowadził, a ja siedziałam na miejscu pasażera. Pokoje będą zrobione tak, aby pasowały i do chłopczyka i do dziewczynki. W sklepach meblowych spędziliśmy jakieś sześć godzin, potem dopiero się zaczęło, ciuszki dla maluszków, dla chłopaków dla Damona i dla nas, najbardziej jednak zainteresował ich sklep z bielizną. Wybrali dla nas sporo kompletów. Miałyśmy je założyć i się w nich pokazać. Oczywiście się na nas gapili. Wybrałyśmy po sześć kompletów i uznałyśmy że czas coś zjeść, poszliśmy do restauracji i zamówiliśmy pełno jedzenia, włączyłam chłopakom mój dar i wcinali tak że im się uszy trzęsły. Chłopcy mieli dość zakupów, my za to byłyśmy zmęczone, więc uznaliśmy, że czas wracać do domu, a jutro czeka nas robienie pokoi dla dzieci. Kiedy weszliśmy do domu od razu się rozeszliśmy do pokoi, my z Edwardem poszliśmy do naszej sypialni. Poszłam się umyć i założyłam pidżamę. Położyłam się na łóżku obok Edwarda, nie powiem noc spędziliśmy pożytecznie i bardzo fajnie.
-Hej, gdzie poszli chłopcy ? Chyba nie wyparowali. –powiedziałam sarkastycznie.
-Poszli na zakupy- powiedziała Heidi jakby to było coś oczywistego, ale zaraz, zaraz… Chłopcy i zakupy ? To się kupy nie trzyma. CHŁOPCY NIGDY SAMI NIE CHODZĄ NA ZAKUPY.
-Jak to poszli na zakupy ?
-Normalnie, wpadł Damon ogarnął, że wychodzisz za mąż za Edwarda i wyciągnął ich na zakupy. –tym razem odpowiedzi udzieliła Alice, która właśnie skończyła jeść- Dziękuję, było przepyszne.
-O nie. Nie, nie, nie.- dziewczyny się na mnie patrzyły z pytaniem w oczach a ja tylko pokręciłam głową i pobiegłam po telefon. Był w mojej sypialni, zbiegłam na dół wykręcając numer przyjaciela. Odebrał po trzecim sygnale.
-Hej Bells.
-Damon do jasnej cholery jeżeli któremukolwiek z chłopaków coś się stanie własnoręcznie Cię zabiję, zrozumiałeś ?!?!
-Ej spokojnie, za kogo ty mnie masz? –powiedział udając niewiniątko.
-Za chłopaka, który mówił jeszcze miesiąc temu, że zabije faceta przez którego tak się zachowywałam- zaczęłam krzyczeć- za faceta który jest zbyt niecierpliwy i umie dać komuś porządnie popalić, oraz za faceta, który się o mnie martwił i jestem dla niego jak siostra. Za chłopaka, który chociaż udaje, że nic go nie obchodzi rodzina, tak naprawdę się o nich martwi. –powiedziałam już spokojniej.
-No nie przesadzaj, przecież go nie zabiję- powiedział wkurzony.
-Gdzie ich wywiozłeś?
-Muszę ?
-Tak.
-Jesteśmy w fabryce jakieś pięć kilometrów od waszego domu. Nic im nie zrobiłem, tylko przesłuchałem i troszeczkę poturbowałem, ale tak tylko, tylko. –powiedział i wiedziałam, że mówiąc to się uśmiecha.
-Zaraz będę, tylko przyjedziesz do mnie do domu to się policzymy.
-Juuuuuż się boję-powiedział sarkastycznie.
-Powinieneś, bo nie będę Ci dawała fory. Zaraz będę. Papa.
-Pa-powiedział smutny, znałam go więc wiedziałam, że jego smutek oznacza to że zabieram mu zabawki, a nie dlatego, że się mnie boi.
-Dziewczyny ruszać tyłki do aut, trzeba zabrać chłopaków, raz, raz.
Wsiadłyśmy do samochodów i pojechałyśmy do fabryki. Naszym tempem jazdy byłyśmy tam w dziesięć minut. Była to opuszczona, obskurna fabryka w której nie było żadnych śladów życia oprócz koców, więc musieli tu kiedyś mieszkać bezdomni. Weszłam do pierwszego pomieszczenia, farba ze ścian odłaziła płatami, podłoga była wylana z betonu, były tu dwa całkiem wybite okna. W kącie pomieszczenia stała jedna osoba. Trzy siedziały podpierając się ścianą, rozmawiali. Podeszłam trochę, na tyle, aby zobaczyć że stojącą osobą jest Damon, a reszta podpiera ściany. Podbiegłam do Edwarda i przytuliłam się do niego.
-Damon ty idioto! Jeszcze byś im coś zrobił. Do jasnej cholery! –dziecko w moim brzuchu lekko się poruszyło zadając mi minimalny ból, tylko się skrzywiłam i położyłam dłoń na brzuchu.- Spokojnie maluszku mama jest z tobą- powiedziałam czule uśmiechając się do mojego brzuszka. Damon popatrzył na mnie ze zdziwieniem i nagle jego wzrok się zmienił i wiedziałam, że wszystko zrozumiał, znał moje dary i wiedział o moich możliwościach. Wysunęłam się z uścisku Eda i podbiegłam do Damona skacząc na niego, żeby się przytulić.
-Dawno Cię nie widziałam idioto.
-Ja ciebie też Belluś.- Warknęłam słysząc zdrobnienie, nienawidziłam jak mnie tak nazywał. Walnęłam go moooooocno w łeb, troszeczkę go zabolało.
-Za co to ?
-Za miłość do ojczyzny i chęć do życia.- powiedziałam sarkastycznie- Miałeś mnie tak nie nazywać, a poza tym mogłeś im coś zrobić.
-No bez przesady wiem, że gościa kochasz. Nie zrobiłbym Ci tego.
-Dziękuję. –pocałowałam go w policzek.
-Lecimy do domku, jestem głodna !!!!! –Krzyknęłam, wszyscy się zaśmiali a ja razem z nimi. Wsiedliśmy do aut i pojechaliśmy do domu. Szybko wbiegłam do środka zdjęłam płaszczyk, który miałam na sobie i poleciałam do kuchni. Zrobiłam jajecznicę. Podzieliłam na cztery i zawołałam dziewczyny oraz Damona. Dziewczyny zeszły i zjadły, a Damona nadal nie było.
-Damon, bo zjem twoją porcję jajecznicy, i to twojej ulubionej.
-Nie, tylko nie jajecznica, muszę Cię uratować!!!
-A potem zjeść ??
-No ba. -Wsunął szybciutko jajecznicę i poszedł do swojego pokoju. Alice uznała, że Damon nie ma ciuchów, więc trzeba się wybrać na zakupy i każdy ma z nami jechać. Uznaliśmy, że powoli zaczniemy też robić pokoje dla naszych dzieci i zrobimy też pokój dla dziecka Esme, tak żeby miała niespodziankę jak wróci. Pojechaliśmy czterema samochodami (Heidi i Jane jechały z Damonem). Edward prowadził, a ja siedziałam na miejscu pasażera. Pokoje będą zrobione tak, aby pasowały i do chłopczyka i do dziewczynki. W sklepach meblowych spędziliśmy jakieś sześć godzin, potem dopiero się zaczęło, ciuszki dla maluszków, dla chłopaków dla Damona i dla nas, najbardziej jednak zainteresował ich sklep z bielizną. Wybrali dla nas sporo kompletów. Miałyśmy je założyć i się w nich pokazać. Oczywiście się na nas gapili. Wybrałyśmy po sześć kompletów i uznałyśmy że czas coś zjeść, poszliśmy do restauracji i zamówiliśmy pełno jedzenia, włączyłam chłopakom mój dar i wcinali tak że im się uszy trzęsły. Chłopcy mieli dość zakupów, my za to byłyśmy zmęczone, więc uznaliśmy, że czas wracać do domu, a jutro czeka nas robienie pokoi dla dzieci. Kiedy weszliśmy do domu od razu się rozeszliśmy do pokoi, my z Edwardem poszliśmy do naszej sypialni. Poszłam się umyć i założyłam pidżamę. Położyłam się na łóżku obok Edwarda, nie powiem noc spędziliśmy pożytecznie i bardzo fajnie.
No coż...
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś po tak długiej nieobecności ^^ Mam nadzieję, że już
będziesz miała i wenę i czas na pisanie :D
A co do rozdziału... Muszę przyznać, że trochę krótki, ale jak na
rozdział po tak długiej przerwie to jest całkiem dobrze. Hmm, akcja jest
i to nawet dosyć sporo się wydarzyło, ale jak na mój gust trochę za
chaotyczne to wszystko... Za szybko to wszystko się działo. Bella
wstaje, je, dowiaduje się, że Damon "porwał" chłopaków, ta znowu
zgłodniała, zjadła i pojechała na zakupy... Kurczę, trochę brakowało mi
opisów uczuć też. ale ogólnei efekt nie jest taki zły i rozdział jest
fajny :)
No nic, czekam na nn :)
Pozdrawiam i weny życzę ;*
PS. Zapraszam do siebie, może zajrzysz:
zmierzchwedlugmnie.blogspot.com
mystery-of-bella-and-anyone.blogspot.com
hybryd-diaries.blogspot.com
Przepraszam za spam :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na katalog-opowiadan-o-wampirach.blogspot.com. Mam nadzieję, ze spodoba ci się i zgłosisz się do nas :d