czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 10



Obiecałam że będzie i jest, beznadziejny moim zdaniem, ale jest 
Issa                                                                                                                                                              
Obudziłam się w wyśmienitym humorze. Edward poprosił mnie o rękę, przypomniałam sobie i zaczęłam krzyczeć. Do pokoju wpadła cała rodzinka bez Esme i Carlisla, ale razem z Heidi i Jane, pytając czy nic mi nie jest. Pokręciłam głową i podłożyłam im dłoń z pierścionkiem pod nos. Zaczęły piszczeć i gratulować. Chłopcy mnie przytulili a Edward został klepnięty po plecach przez miśka i Jazza. Dziewczyny wygonły chłopaków z mojej sypialni i zaczęły ze mną rozmawiać o weselu. Uznałyśmy, że poczekamy aż nasze dzieci się urodzą i dopiero wtedy odbędzie się nasze wesele. Okazało się, że Santiago przyjechał w czasie kiedy ja spałam kazał mnie pozdrowić i zwiał. Po kilku godzinkach uznałam, że jestem strasznie głodna, ale najpierw się wykąpię i przebiorę. Po długiej i odprężającej kąpieli przebrałam się w czarne rurki oraz bluzę, która sięgała mi przed kolano i zakrywała lekko już zaokrąglony brzuszek . Do tego doszły fajne buty w kwiaty i gotowe. Zeszłam na dół uznając, że wygląda to nawet nieźle. Poszłam do kuchni i zabrałam się za robienie naleśników, miałam wielką ochotę na dżem i bitą śmietanę. Mhm… Pycha. Ubiłam śmietanę, wyciągnęłam dżem i gotowe. Szybciutko zjadłam zabierając do salonu dwa talerze naładowane naleśnikami. W salonie siedziała Alice i Rose razem z Heidi i Jane, ciężarne dostały ode mnie naleśniki. Chłopcy wyparowali. Uznałam, że pewnie są na polowaniu, ale wolałam podpytać dziewczyn.
-Hej, gdzie poszli chłopcy ? Chyba nie wyparowali. –powiedziałam sarkastycznie.
-Poszli na zakupy- powiedziała Heidi jakby to było coś oczywistego, ale zaraz, zaraz… Chłopcy i zakupy ? To się kupy nie trzyma. CHŁOPCY NIGDY SAMI NIE CHODZĄ NA ZAKUPY.
-Jak to poszli na zakupy ?
-Normalnie, wpadł Damon ogarnął, że wychodzisz za mąż za Edwarda i wyciągnął ich na zakupy. –tym razem odpowiedzi udzieliła Alice, która właśnie skończyła jeść- Dziękuję, było przepyszne.
-O nie. Nie, nie, nie.- dziewczyny się na mnie patrzyły z pytaniem w oczach a ja tylko pokręciłam głową i pobiegłam po telefon. Był w mojej sypialni, zbiegłam na dół wykręcając numer przyjaciela. Odebrał po trzecim sygnale.
-Hej Bells.
-Damon do jasnej cholery jeżeli któremukolwiek z chłopaków coś się stanie własnoręcznie Cię zabiję, zrozumiałeś ?!?!
-Ej spokojnie, za kogo ty mnie masz? –powiedział udając niewiniątko.
-Za chłopaka, który mówił jeszcze miesiąc temu, że zabije faceta przez którego tak się zachowywałam- zaczęłam krzyczeć-  za faceta który jest zbyt niecierpliwy i umie dać komuś porządnie popalić, oraz za faceta, który się o mnie martwił i jestem dla niego jak siostra. Za chłopaka, który chociaż udaje, że nic go nie obchodzi rodzina, tak naprawdę się o nich martwi. –powiedziałam już spokojniej.
-No nie przesadzaj, przecież go nie zabiję- powiedział wkurzony.
-Gdzie ich wywiozłeś?
-Muszę ?
-Tak.
-Jesteśmy w fabryce jakieś pięć kilometrów od waszego domu. Nic im nie zrobiłem, tylko przesłuchałem i troszeczkę poturbowałem, ale tak tylko, tylko. –powiedział i wiedziałam, że mówiąc to się uśmiecha.
-Zaraz będę, tylko przyjedziesz do mnie do domu to się policzymy.
-Juuuuuż się boję-powiedział  sarkastycznie.
-Powinieneś, bo nie będę Ci dawała fory.  Zaraz będę. Papa.
-Pa-powiedział smutny, znałam go więc wiedziałam, że jego smutek oznacza to że zabieram mu zabawki, a nie dlatego, że się mnie boi.
-Dziewczyny ruszać tyłki do aut, trzeba zabrać chłopaków, raz, raz.
Wsiadłyśmy do samochodów i pojechałyśmy do fabryki. Naszym tempem jazdy byłyśmy tam w dziesięć minut. Była to opuszczona, obskurna fabryka w której nie było żadnych śladów życia oprócz koców, więc musieli tu kiedyś mieszkać bezdomni. Weszłam do pierwszego pomieszczenia, farba ze ścian odłaziła płatami, podłoga była wylana z betonu, były tu dwa całkiem wybite okna. W kącie pomieszczenia stała jedna osoba. Trzy siedziały podpierając się ścianą, rozmawiali. Podeszłam trochę, na tyle, aby zobaczyć że stojącą osobą jest Damon, a reszta podpiera ściany. Podbiegłam do Edwarda i przytuliłam się do niego.
-Damon ty idioto! Jeszcze byś im coś zrobił. Do jasnej cholery! –dziecko w moim brzuchu lekko się poruszyło zadając mi minimalny ból, tylko się skrzywiłam i położyłam dłoń na brzuchu.- Spokojnie maluszku mama jest z tobą- powiedziałam czule uśmiechając się do mojego brzuszka. Damon popatrzył na mnie ze zdziwieniem i nagle jego wzrok się zmienił i wiedziałam, że wszystko zrozumiał, znał moje dary i wiedział o moich możliwościach. Wysunęłam się z uścisku Eda i podbiegłam do Damona skacząc na niego, żeby się przytulić.
-Dawno Cię nie widziałam idioto.
-Ja ciebie też Belluś.- Warknęłam słysząc zdrobnienie, nienawidziłam jak mnie tak nazywał. Walnęłam go moooooocno w łeb, troszeczkę go zabolało.
-Za co to ?
-Za miłość do ojczyzny i chęć do życia.- powiedziałam sarkastycznie- Miałeś mnie tak nie nazywać, a poza tym mogłeś im coś zrobić.
-No bez przesady wiem, że gościa kochasz. Nie zrobiłbym Ci tego.
-Dziękuję. –pocałowałam go w policzek.
-Lecimy do domku, jestem głodna !!!!! –Krzyknęłam, wszyscy się zaśmiali a ja razem z nimi. Wsiedliśmy do aut i pojechaliśmy do domu. Szybko wbiegłam do środka zdjęłam płaszczyk, który miałam na sobie i poleciałam do kuchni. Zrobiłam jajecznicę. Podzieliłam na cztery i zawołałam dziewczyny oraz Damona. Dziewczyny zeszły i zjadły, a Damona nadal nie było.
-Damon, bo zjem twoją porcję jajecznicy, i to twojej ulubionej.
-Nie, tylko nie jajecznica, muszę Cię uratować!!!
-A potem zjeść ??
-No ba. -Wsunął szybciutko jajecznicę i poszedł do swojego pokoju. Alice uznała, że Damon nie ma ciuchów, więc trzeba się wybrać na zakupy i każdy ma z nami jechać. Uznaliśmy, że powoli zaczniemy też robić pokoje dla naszych dzieci i zrobimy też pokój dla dziecka Esme, tak żeby miała niespodziankę jak wróci. Pojechaliśmy czterema samochodami (Heidi i Jane jechały z Damonem). Edward prowadził, a ja siedziałam na miejscu pasażera. Pokoje będą zrobione tak, aby pasowały i do chłopczyka i do dziewczynki. W sklepach meblowych spędziliśmy jakieś sześć godzin, potem dopiero się zaczęło, ciuszki dla maluszków, dla chłopaków dla Damona i dla nas, najbardziej jednak zainteresował ich sklep z bielizną. Wybrali dla nas sporo kompletów. Miałyśmy je założyć i się w nich pokazać. Oczywiście się na nas gapili. Wybrałyśmy po sześć kompletów i uznałyśmy że czas coś zjeść, poszliśmy do restauracji i zamówiliśmy pełno jedzenia, włączyłam chłopakom mój dar i wcinali tak że im się uszy trzęsły. Chłopcy mieli dość zakupów, my za to byłyśmy zmęczone, więc uznaliśmy, że czas wracać do domu, a jutro czeka nas robienie pokoi dla dzieci. Kiedy weszliśmy do domu od razu się rozeszliśmy do pokoi, my z Edwardem poszliśmy do naszej sypialni. Poszłam się umyć i założyłam pidżamę. Położyłam się na łóżku obok Edwarda, nie powiem noc spędziliśmy pożytecznie i bardzo fajnie.

środa, 20 sierpnia 2014

Nawaliłam ;(

Wiem, wiem nawaliłam na całej linii po prostu wakacje (co mnie nie usprawiedliwia), ale ostatnio mam też sporo problemów i prowadzenie bloga nie wydaje się takie fajne i łatwe. Spróbuję się poprawić, ale nie jestem pewna czy nie zawieszę bloga. Dzisiaj, albo jutro powinien pojawić się rozdzialik.

Issa